A chodź jedź do Turcji!

Tymi słowami koleżanka zaproponowała mi pracę w tym pięknym i egzotycznym kraju. Egzotycznym pod wieloma względami. Znajdziecie tu opowieść o tym, jak żyje się i pracuje w Turcji a także mnóstwo porad dla turystów, którzy zastanawiają się co ich tam może czekać.

środa, 16 listopada 2016

Deprem - czyli trzęsienie ziemi. Takie podwójne.


I tak właśnie plany regularnego pisania bloga zderzyły się z tureckim murem biurokracji i nieszczęść.

Mam nadzieję, że teraz już uda mi się pisać regularnie. Czuję wstyd, że tak zaniedbałam to miejsce. Jednak życie weryfikuje plany i oczywiście nie mieszkam nawet w mieszkaniu, które opisałam jako "już moje". Ale o tym może później, bo cała przygoda z szukaniem mieszkania, to opis co najmniej tak długi jak i dla was pewnie nudny.

Sprawy nie ułatwia zwalniany internet i blokowanie wielu social mediów w Turcji w związku z ostatnimi aresztowaniami liderów opozycji...



W czasie mojej nieobecności wiele się w moim życiu wydarzyło. Zdążyłam zmienić pracę (co nie jest takie łatwe w nieco ponad stutysięcznym, tureckim mieście), przeżyć pucz armijny, zderzyć się z biurokracją a nawet wylądować na posterunku policji.

Ale po kolei. Wszystko opowiem w swoim czasie. Obecnie leżę przeziębiona w domu, więc wreszcie mam czas na pisaninę.



Ostatnio kilku z moich znajomych zapytało mnie jak to jest u mnie z trzęsieniami ziemi. A ponieważ w zeszłym miesiącu zatrzęsło się w moim mieście tak konkretnie, postanowiłam temu właśnie tematowi dedykować pierwszy wpis po powrocie. W końcu sam mistrz Hitchcock mówił, że dobra historia zaczyna się od trzęsienia ziemi, a następnie napięcie ma rosnąć!



Trzęsienia ziemi w Turcji to codzienność. Ten ogromny kraj (trzy razy większy niż Polska), ulokowany jest pomiędzy aż trzema stykami płyt tektonicznych - Anatolijskiej, Euroazjatyckiej i Arabskiej. Oznacza to, że na terenie tego kraju lub w jego pobliżu znajdują się trzy aktywne uskoki tektoniczne, i sporo pomniejszych pęknięć. Właśnie z tego powodu praktycznie codziennie gdzieś w Turcji dochodzi do trzęsienia ziemi. W przeważającej większości są to oczywiście zdarzenia ledwie odczuwalne na poziomie 1 lub 2 stopni w skali Richtera. Z mojego doświadczenia wiem, że zauważalne przez człowieka są te powyżej 3 stopni.



W rejonie Turcji Egejskiej, gdzie obecnie mieszkam notuje się najwięcej trzęsień. Zazwyczaj jednak są one bardzo słabe. W ciągu ostatnich pięciu miesięcy ja wyłapałam tylko dwa odczuwalne wstrząsy, a największy w tym roku... przespałam!

Razem z moją współlokatorką wróciłyśmy po treningu do domu. Każda z nas przebiegła jakieś trzy lub cztery kilometry i oglądając film padłyśmy w objęcia Morfeusza. Następnego dnia nasze telefony pełne były wiadomości: "Czułaś to?!". Okazało się, że o 4 w nocy ziemia poruszyła się z siłą 4,5 stopnia! Obecnie jest już po "sezonie" na trzęsienia, głownie dlatego, że zdarzają się one częściej przy zmiennej pogodzie, kiedy skoki temperatury są na tyle gwałtowne, że powstają naprężenia w ziemi. Ale to oczywiście nie reguła.



Za poważne trzęsienia ziemi należy brać te zaczynające się od 5,5 w kali Richtera, gdyż takie powodują już spore zniszczenia. Na szczęście takiego nigdy nie poczułam i mam nadzieję, że nigdy nie poczuję!

No właśnie. A jak odczuwam trzęsienie ziemi, jak mogłabym to opisać?

Jako dziecko oglądając filmy katastroficzne zawsze myślałam, że trzęsie się w górę i w dół. Nic bardziej mylnego!

Przy dość odczuwalnym trzęsieniu mamy podobne uczucie jakbyśmy siedzieli na huśtawce. Nic nie trzęsie. Po prostu rzuca na boki jak na statku w czasie silnego wiatru.

Małe, krótkie trzęsienia z kolei dają wrażenia, jakby przez ziemię przebiegały dreszcze. Ziemia niczym pies po kąpieli otrząsa się z ludzi. Dziwne odczucia, nie mające nic wspólnego z tym, czym karmi nas Holywood.



Razem ze znajomymi, dla żartu nazywamy Kusadasi (tr. Wyspa Ptaków) inna nazwą: Depremadasi (tr. Wyspa Trzęsień), gdyż bliskość uskoku tektonicznego jest spora i to dość płytko pod ziemią, zaraz koło greckiej wyspy Samos oddalonej od mojego miasta o 3 km.



Co ciekawe, szacuje się, że co 80 lat Stambuł nawiedza silne trzęsienie ziemi. Naukowcy już od dawna prorokują, że do takiego w najbliższych latach może tam właśnie dojść po raz kolejny. Nie oznacza to jednak, że chcę kogoś nastraszyć.

Turcy głupi nie są, wiedzą jak budować, by nic nikomu na głowę nie spadło. Wielokrotnie widziałam place budowy. Budynki paluje się do skał, uzbraja się je jak Rambo na wycieczkę do dżungli, a żeby zachować elastyczność konstrukcji, parter jest oparty na filarach, bez ścian nośnych.

Oczywiście mówię tu o nowym budownictwie, czyli o budynkach nie starszych niż 15 lat. Reszta... no cóż. O tureckim Egreti pisałam kilka notek wcześniej...



Trzęsienia ziemi to rzecz do której należy tu przywyknąć. Nie zajmować sobie nią głowy na co dzień, ale znać plan postępowania na jego wypadek. Mieć spakowany mały plecak z niezbędnymi rzeczami w razie szybkiej ewakuacji, bo przy silnych wstrząsach lepiej z domu wyjść i poczekać pół godziny by upewnić się, że wstrząsy wtórne nie będą silniejsze. Lub po prostu przespać wszystko jak robią to tutejsi, przyzwyczajeni do rozbujanej litosfery autochtoni. Ot, kolejny element tutejszego kolorytu.

Jak na przykład, zeszłego miesiąca, gdy trzęsienie ziemi w rejonie Denizli doprowadziło do zniszczeń na terenie wpisanego na listę UNESCO antycznego uzdrowiska Hierapolis-Pamukkale. Przez kilka dni zamknięty był dla turystów antyczny Basen Kleopatry. Zdarza się, dzień jak co dzień!



Dla tych, którzy lubią być dobrze poinformowani polecam aplikację Earthquake Alert na Androida, która na bieżąco rejestruje trzęsienia ziemi notowane przez USGS (United States Geological Survey), czyli Amerykańską Służbę Geologiczną. Można na bieżąco śledzić gdzie i jak w Turcji (i nie tylko) się zatrzęsło.



I taka prośba na koniec. Jeśli macie jakieś pytania, jesteście czegoś na temat Turcji ciekawi i chcecie, żebym coś opisała - zapraszam do komentowania! Postaram się pisać przynajmniej raz na tydzień.