A chodź jedź do Turcji!

Tymi słowami koleżanka zaproponowała mi pracę w tym pięknym i egzotycznym kraju. Egzotycznym pod wieloma względami. Znajdziecie tu opowieść o tym, jak żyje się i pracuje w Turcji a także mnóstwo porad dla turystów, którzy zastanawiają się co ich tam może czekać.

niedziela, 24 maja 2015

Jeszcze trzy dni.

Jeszcze trzy dni do wyjazdu. Na szczęście.
Mam pewien problem z Polską. Może nie nawet z krajem, co z niektórymi jego obywatelami.
Jeszcze dobrze tu nie posiedziałam (trzy tygodnie) a już utwierdziłam się w przekonaniu, czemu nie chcę wrócić. Polacy chcą widzieć się jako światowi, tolerancyjni i otwarci na innych. A przynajmniej za takich chce uchodzić moje pokolenie (prawie trzydziestolatków). Pierwsze wychowane w wolnej Polsce, pokolenie bez europejskich granic, znające języki obce, z wyższym wykształceniem.
Tymczasem mówiąc im o swoim zamiarze spędzenia kilku miesięcy w Turcji usłyszałam takie rzeczy:
-"Może się przefarbujesz, oni tam porywają blondynki do haremów."
-"Po co chcesz jechać do Arabusów/Turasów?"
-"A co ty? Męża tam chcesz znaleźć?"
-"Przecież tam się nie szanuje kobiet!"
-"Ktoś cię okradnie/zgwałci/ukamienuje!"

Normalnie ręce opadają.
Nie chce mi się tu tłumaczyć jak bardzo mylne i bzdurne są to opinie. Najbardziej mnie wkurza jak bardzo są one krzywdzące.
Znam wielu Turków, co prawda do tej pory moje znajomości ograniczają się do Turków/Turczynek będących w moim mieście na Erazmusie, albo kilku znajomych z Niemiec. Może nie jest to reprezentatywna grupa ale coś niecoś wiem już teraz.
I wiem, ze są to wspaniali ludzie! Pewnie, wszędzie trafiają się także szuje i kretyni ale jest to margines. Nie widzę też przeszkód na związek z kimś z Turcji. Jak to ujął mój najlepszy przyjaciel "it's just an ignorance". To tylko ignorancja...
I boli mnie fakt, że tego typu rzeczy wygadują ludzie od których się tego nie spodziewałam. Ot, taka tolerancja na pokaz a w środku nadal polska robaczywka...

1 komentarz:

  1. Również zaobserwowałam to zjawisko. Bardzo jaskrawie przejawia się wśród angielskiej Polonii. Myślę, że jest to pewien rodzaj 'przeniesienia'. Wszystko czego nieakceptujemy w sobie, przenosimy na innych. Wtedy nie trzeba siebie poprawiac i nad sobą pracować. Wszystko jest jasne i proste.

    OdpowiedzUsuń